Anna Wendzikowska
Polska aktorka, dziennikarka i prezenterka telewizyjna. Prywatnie mama dwóch córeczek – Kornelii i Antoniny.
Pani Aniu, zaczniemy od tematu będącego obecnie mocno na czasie. Jak w tym trudnym dla wszystkich momencie dba pani o odporność swoją i swojej rodziny?
Staram się zapewnić dzieciom i sobie codzienny spacer na świeżym powietrzu. Oczywiście szukamy miejsc oddalonych od skupisk ludzkich. Szukamy ich w Puszczy Kampinoskiej. Na szczęście znam te rejony bardzo dobrze. Jako dziecko jeździłam na spacery po puszczy z rodzicami i dziadkami to była nasza weekendowa rodzinna tradycja. Pijemy dużo wody, dbamy o suplementację, zwłaszcza witaminy C i D3. Zdrowo się odżywiamy, pijemy dużo soków owocowych. Unikamy cukru. Jest za to dużo kiszonek, które korzystnie wpływają na odporność. Pijemy też napary z imbiru i cytrusów z dodatkiem kurkumy i pieprzu cayene. Dbam o to, żeby mieszkanie było zawsze wywietrzone. Ale przede wszystkiemu staram się zapewnić całej rodzinie trochę ruchu, choćby miały być to jedynie wspólne, najprostsze ćwiczenia na macie w salonie. Codziennie walczymy też o dużą dawkę śmiechu. Bo bardzo istotne jest unikanie stresu i optymizm. Wymyślamy sobie gry, zabawy, kreatywnie spędzamy czas i czerpiemy przyjemność z bycia razem szukając pozytywów tej przymusowej kwarantanny.
Jest pani mamą dwóch dziewczynek, a jednocześnie posiadaczką obłędnej figury. Jaki jest pani sekret? Czy w natłoku codziennych obowiązków znajduje pani czas na aktywność fizyczną?
Zawsze byłam bardzo aktywna. Lubię sport. Mój tryb życia i tryb pracy sprawia, że ciągle jestem w ruchu. Mam chyba dobre geny. Zawsze byłam szczupła. Nie jest to w moim przypadku okupione żadnymi poświęceniami. Jem to, na co mam ochotę. Nigdy nie byłam na diecie. Inna sprawa, że autentycznie lubię jeść to, co zdrowe. Uwielbiam warzywa i owoce, pełnoziarniste pieczywo, kasze. Szpinak czy buraki mogłabym jeść codziennie. Jako przekąski zwykle wybieram orzechy. Jestem fanką zwłaszcza trudno w Polsce dostępnych orzechów macadamia. Rzadko sięgam po mięso. Zdecydowanie bardziej lubię ryby. Nie odmawiam sobie słodyczy, zdarza mi się sięgać po czekoladę z orzechami. Mam wielką słabość do eklerek z bitą śmietaną. Nie mam obsesji trzymania linii, dwa kilogramy w jedną czy w drugą mnie nie przerażają. Staram się ćwiczyć regularnie. Dwa razy w tygodniu spotykam się na siłowni z trenerem. Poza tym staram się ćwiczyć regularnie w domu. Po prostu po to, żeby być w formie i dobrze się czuć, tak fizycznie, jak i psychicznie. Lubię też pływać i jeździć konno. Raz na jakiś czas uda mi się wyskoczyć na jogę. Zimą jeżdżę na nartach, latem pływam, na czym się tylko da. Lubię wyzwania i chętnie próbuję nowych sportów.
Jak wygląda pani codzienna pielęgnacja? Domyślam się, że jako aktywna zawodowo mama nie może pani pozwolić sobie na wielogodzinne rytuały pielęgnacyjne.
Zawsze pilnuję, żeby wieczorem zmyć makijaż, nawet kiedy jestem bardzo zmęczona. Dbam o nawilżenie skóry. Lubię domowe maseczki. Z podróży do Korei we wrześniu przywiozłam sobie zapas maseczek ze śluzem ślimaka. Jeszcze trochę mi zostało. Są świetne! Ran na jakiś czas robię peeling. Chronię skórę przed słońcem. Nie maluję się, kiedy nie muszę, żeby dać skórze odpocząć.
Staram się raz na jakiś czas pójść do kosmetyczki czy do SPA. Na masaż, peeling całego ciała czy jakiś fajny zabieg na twarz. Lubię na przykład peeling wodorowy.
Jak dba pani o równowagę psychiczną? Czy w natłoku codziennych obowiązków znajduje pani czas tylko dla siebie? Wiele kobiet, zostając matkami, wychodzi z założenia, że rezerwowanie czasu tylko dla siebie to egoizm. Co sądzi pani o takim podejściu?
Może to banał, ale ja wierzę w stwierdzenie: szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko. Wierzę, że to wielka wartość być wychowanym przez mamę, która jest szczęśliwym i spełnionym człowiekiem. Tylko taka matka może dać dzieciom prawdziwą miłość, taką nieobarczoną własnym życiowym rozczarowaniem czy niezrealizowanymi ambicjami. Tylko taka matka może wyposażyć dzieci odpowiednio do tego, żeby same były szczęśliwe i w przyszłości spełniały się w tym, co im w duszy gra. Lubię spędzać czas z moimi córkami. To nie jest dla mnie żadne poświęcenie. One wyrastają na fajne, wartościowe dziewczyny i jestem nimi autentycznie zaciekawiona. Włączyłam je w wiele rzeczy, które były kiedyś tylko moje, choćby w podróżowanie. Podróżujemy całą rodziną i to jest fantastyczne. Ale jak każdy człowiek potrzebuję też czasu dla siebie i swojej przestrzeni. Na pracą, którą kocham. Na przyjaciół, którzy są dla mnie bardzo ważni. Na książki, kino, siłownie czy kosmetyczkę. Nie czuję się winna z tego powodu. Moja starsza córka, która chodzi do przedszkola, ma tam też już swój świat. I on jest tylko jej. Jej przyjaciółki, nauczycielki, zabawy i zajęcia. Ten jej obszar poza mną będzie się z czasem rozszerzał i to jest jak najbardziej normalne. Na pewno nigdy nie będę zaborczą matką. Również dlatego, że sama faję sobie prawo dla tego swojego świata poza moimi dziećmi.
Wszystko wskazuje na to, że jeszcze przez jakiś czas wszyscy będziemy musieli zostać w naszych czterech ścianach. Czy ma pani może rady dla naszych czytelniczek, jak przeżyć okres izolacji i nie zwariować?
Ważne jest, żeby starać się zachować optymizm i nie ulegać lękowi. Zwłaszcza, że stres obniża odporność. Wierzę, że sytuacja jest tymczasowa i za jakiś czas wrócimy na dawne tory. Chciałabym więc dobrze wykorzystać ten czas przymusowej izolacji od świata na wartościowe „bycie razem” z moją rodziną. Może to jest dla nas wszystkich szansa, żeby przyjrzeć się sobie i jeszcze raz zdefiniować nasze priorytety. Róbcie to, na co wcześniej brakowało Wam czasu. Przeczytajcie zaległe książki. Obejrzyjcie zaległe filmy. Posprzątajcie w garderobie czy w jakimś innym miejscu, którego uporządkowanie zawsze odkładaliście na potem. Warto mieć jakiś cel choćby niewielki. Nauczcie się gotować, grać na jakimś instrumencie, poćwiczcie słówka w jakimś obcym języku. To, że nie możemy się spotkać z przyjaciółmi czy z rodziną nie oznacza, że nie możemy z nimi porozmawiać przez telefon czy przez Skype. Chodźcie na spacery. Nie oglądajcie za dużo wiadomości. I myślcie pozytywnie!