Ewelina Zych-Myłek
Prezes fundacji Instytut Świadomości
Ja jestem
Kiedy na świat przychodzi dziecko, nowi rodzice zupełnie nie spodziewają się, jak ogromna zmiana nastąpiła właśnie w ich życiu. Pod każdym względem – od organizacyjnego do emocjonalnego. Największym zaskoczeniem jest jednak to, jak krucha i bezbronna jest ta nowa istota – dziecko i jak łatwo, poprzez swoją niewiedzę i brak doświadczenia zrobić jej krzywdę.
– Ta świadomość jest najgorsza – każdy chce jak najlepiej dla swojego dziecka, a tu każda opieka, jak jedzenie, mycie, przebieranie, trzymanie, przytulanie praktykowane nieumiejętnie mogą skończyć się dla dziecka urazem, szpitalem, a w najgorszym przypadku śmiercią – jak to bywa przy śmierci łóżeczkowej – wyjaśnia Ewelina Zych-Myłek, Prezes fundacji Instytut Świadomości.
– Dla rodziców świadomość ta bywa paraliżująca i frustrująca, bardzo obciążająca psychikę. Dopiero uczą się, że ten mały człowiek jeszcze bardzo słabo widzi, nie wie, co dzieje się wokół niego, nie czuje swojego ciała i zupełnie nie potrafi się przemieszczać, jest całkowicie zdany na rodziców, dlatego boi się, płacze, bo tylko tak potrafi się komunikować.
Ja jako całość
Świeżo upieczeni rodzice mogą być zaskoczeni, a jednocześnie wzruszeni obserwacją, że dziecko postrzega zarówno siebie, jak i ich jako całość – bez rozróżniania na „ja” kojarzone głównie z twarzą w przeciwieństwie do np. „moja” noga, „moja” ręka.
– Ta fascynujące, że kiedy dziecko podstawia do pocałowania swoją stópkę, faktycznie podstawia całego siebie, kiedy przytula się do ręki mamy, rozumie to jako przytulenie do całej mamy. Nie rozróżnia siebie od części swojego ciała, które z wiekiem w pewnym sensie przestają być jednym z daną osobą, a zaczynają być własnością tej osoby – mówimy przecież „moja głowa”, „boli mnie mój brzuch”. Pojęcie „ja” przesuwa się bardziej do świata wewnętrznego, psychicznego, „duszy”, a przestaje być w pełni utożsamiane z ciałem – zauważa.
– To ciekawa obserwacja, ponieważ wiele nauk duchowych dąży z powrotem do zjednoczenia psyche z ciałem (jako klucza do pełnego zdrowia i uwolnienia swojego pełnego potencjału) za pomocą różnych ćwiczeń czy praktyk, a dzieci mają to wrodzone i naturalne – dodaje.
Ja jako część mamy (i taty)
Rodzice często irytują się, że dziecko nie umie i nie chce „zająć się sobą samo”, a jak nawet na chwilę wychodzą do innego pokoju, dziecko od razu zaczyna płakać. Jeśli akurat śpi z rodzicem (lub na rodzicu), po odłożeniu do łóżeczka, natychmiast budzi się i płacze.
– Dla dziecka rodzice, głównie mama, to jedność z nim samym. Kiedy „tracą”, choćby z pola widzenia część swojego „ja” czują się nieswojo, ogarnia je panika i lęk. Bezpiecznie czują się tylko jako „całość” z opiekunem. To jednocześnie bardzo absorbujące, ale z drugiej strony, dopiero z perspektywy czasu najczęściej docenia się i tęskni za tak bliską więzią i potrzebą bliskości od dziecka, kiedy ono już z tych potrzeb wyrasta i zaczyna się separować i indywidualizować. Tych uczuć później bardzo brakuje, a są już nie do odzyskania, bo dziecko dorasta. Warto je docenić i chłonąć te chwile, póki są – zachęca.