Olga Bończyk
Aktorka teatralna i filmowa
Jest pani piękną, „wiecznie” młodo wyglądającą aktorką. W czym tkwi sekret tej nieprzemijającej urody?
Po pierwsze geny. Zawsze, całe swoje życie wyglądałam młodziej na swój wiek. Kiedyś, gdy miałam „naście” lat złościłam się na to, bo chciałam już wyglądać jak dorosła kobieta. Dziś, odcinam od tego kupony i mam poczucie, że jedyną moją powinnością to zadbać o to, by nie zmarnować tego co dała mi natura. Staram się więc i dbam o siebie na miarę swoich możliwości, ale też nie wariuję i nie spędza mi z powiek myśl jak się nie zestarzeć. Wiem, że się starzeję i chciałabym to robić z godnością.
Podobno przykłada pani dużą wagę do zdrowego odżywiania. Jakich produktów stara się pani unikać? Jak wygląda pani codzienne menu?
Tak, rzeczywiście – zdrowe jedzenie to mój konik. I tu chyba doszukiwałabym się wszystkiego dobrego, co dziś procentuje w moim wyglądzie. Od kilku lat nie jem mięsa. Warzywa kupuję na farmie, która hoduje je w absolutnie naturalny sposób. Staram się dbać o to co znajduje się na moim talerzu. Ale też nie ma w tym szaleństwa. Od czasu do czasu z przyjaciółmi zaglądam w fast foodowe miejsca i nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.
Słyszałam, że lubi pani korzystać ze SPA, a co z innymi zabiegami pielęgnacyjnymi. Często odwiedza pani kosmetyczkę?
SPA – to miłe miejsce i lubię oddawać się tam w ręce specjalistów. Masaże, zabiegi są zawsze dobroczynne dla całego organizmu. Niestety nie mam czasu na takie ekstrawagancje i korzystam z nich niezwykle rzadko. Kosmetyczka? Nie pamiętam kiedy byłam u kosmetyczki… Cóż… Zwyczajnie brakuje mi czasu. Sport pozwala zachować młodzieńczą sylwetkę i poprawia nastrój.
Pani również nigdy nie stroniła od aktywności fizycznej. Jaki rodzaj ćwiczeń należy do pani ulubionych?
No i znów, nie przeceniałabym tej mojej aktywności sportowej. Jedyny sport który mnie nie nudzi i pozwala miło się zrelaksować – to tenis. Fitness, siłownia czy basen – niestety to nie dla mnie… Natomiast w tenisa lubię grać i co mnie wciąż zadziwia mam wielką frajdę biegając po korcie nawet wtedy gdy kolejny mecz przegrywam…
Jakość życia w dużej mierze zależy od pozytywnego nastawienia do siebie i świata. Pani się to udaje. Jakie są pani sposoby na zachowanie wewnętrznego spokoju? Podobno jednym z nich jest malarstwo?
Nie… Już od dawna nie maluję. Sztalugi stoją i kurza się, pędzle poobgryzały moje koty, a dwa niedokończone obrazy leżą w kącie jak wyrzut sumienia. Moje pozytywne nastawienie do ludzi i świata raczej wynika z mojego wnętrza. Lubię ludzi, świat i mam dużo pomysłów na siebie. Lubię siebie taka jaką jestem i wiem, że wszystko co najlepsze jest przede mną. Cieszą mnie rzeczy małe i duże. Mam poukładany swój świat i staram się realizować swoje marzenia. To wszystko…
Badania pokazują, że ludzie posiadający zwierzęta żyją dłużej. Pani ma dwa koty. Czy ich obecność ma wpływ na pani samopoczucie?
Mam dwa koty – Stefana i Tośkę. To cudowne gdy dwa futrzaki układają się blisko mnie lub włażą na kolana, wtulają się i tak dostojnie mruczą. Fascynujące jest patrzeć, jak wrastają w moją przestrzeń tak, że czasami nie wiem kto kogo ma – ja ich, czy to może one pozwoliły mi mieszkać razem z nimi? Koty miałam zawsze w swoim domu i nie wyobrażam sobie by miałoby ich nie być…