Prof. dr hab. Małgorzata Kołodziejczak
Chirurg koloproktolog, Prezes Polskiego Klubu Koloproktologii Towarzystwo Naukowe, od lat związana z Warszawskim Ośrodkiem Proktologii , początkowo w Szpitalu Śródmiejskim na Solcu, w którym kierowała Pododdziałem Proktologii, w 2015 roku założyła Warszawski Ośrodek Proktologii w Szpitalu św Elżbiety w Warszawie. Autorka wielu podręczników, artykułów w czasopismach polskich i zagranicznych z zakresu chirurgii koloproktologicznej. Od wielu lat zajmuje się m. in. trudnymi operacjami naprawczymi zwieraczy, szczególnie związanymi z uszkodzeniami okołoporodowymi, operacjami skomplikowanych przetok i innymi chorobami koloproktologicznymi
Oficjalnie, do uszkodzenia zwieraczy odbytu w wyniku porodu dochodzi u około 3 proc. kobiet. Pacjentek z tym problemem może być jednak co najmniej dwukrotnie więcej. Czym charakteryzują się poporodowe uszkodzenia zwieraczy odbytu i jaka jest częstotliwość ich występowania?
Według mnie problem występuje częściej, niż podają statystyki. W Polsce nie ma dokładnych badań epidemiologicznych na ten temat, a te sprzed kilku lat, mówią o około 3 proc. porodów. Wydaje mi się jednak, że ta liczba wynika ze słabej zgłaszalności, bo na przykład w Anglii statystyki są dwukrotnie wyższe, niż u nas. Praktycznie nie ma dnia, w którym nie przyszłaby do mnie pacjentka z problemem nietrzymania stolca po porodzie. W Polsce jest to temat tabu, bo dotyczy młodych kobiet, doznających w czasie porodu urazu zwieraczy, wskutek czego nie trzymają stolca i gazów. Najbardziej narażone są pacjentki, u których doszło do trzeciego i czwartego stopnia pęknięcia krocza podczas porodu siłami natury. Czynnikiem ryzyka są też porody instrumentalne, tzw. próżnociąg i kleszcze.
Jak przedstawia się sytuacja pacjentek?
Dotknięte tym problemem kobiety mają obniżoną jakość życia i wstydzą się o tym mówić. Często dochodzi do rozkładu życia małżeńskiego. Nierzadko jest tak, że pacjentki nie wychodzą z domu, muszą mieć wyłanianą stomię.
A jak wygląda sytuacja refundacyjna planowych zabiegów naprawczych zwieraczy u kobiet?
Jeśli uszkodzenie jest rozpoznane i nie zostanie od razu zoperowane podczas porodu, to rolą ginekologów jest skierowanie potem pacjentki do chirurga. Tu się zaczynają pewne schody, bo właściwie w Polsce nie ma ośrodków, które się tym zajmują. Od niedawna zabieg naprawczy zwieraczy jest na liście zabiegów refundowanych, ale tzw. średnich zabiegów proktologicznych, jednak jego wycena jest niedoszacowana. Operacja naprawcza zwieraczy jest skomplikowanym zabiegiem, wymagającym wieloletniego doświadczenia w wykonywaniu operacji koloproktologicznych. Choroba nie istnieje też w świadomości Polaków, bo się o tym nie mówi. Pacjentki bez problemu zwierzą się koleżankom, że boli je głowa, ale nie zadzwonią do nich, żeby powiedzieć, że bezwiednie oddają stolec. To problem wstydliwy. Od lat wykonuję operacje naprawcze zwieraczy, często w zespole z Panią Doktor Elżbietą Marcinkowską – ginekologiem ze Szpitala w Ostrowi Mazowieckiej. Kolejnym problemem, oprócz tego, że samo świadczenie jest słabo refundowane, jest kwestia rehabilitacji pozabiegowej. Jeśli ktoś złamie nogę, to rehabilitacja na NFZ jest możliwa. Jeśli sprawa dotyczy zwieraczy odbytu, to wszystko odbywa się prywatnie. Trzeba samemu kupić elektrostymulator, a później odbyć jeszcze kilka wizyt, żeby nauczyć się jego obsługi.
Czy coś w tej kwestii może się zmienić?
Jako Prezes Polskiego Klubu Koloproktologii kilkakrotnie pisaliśmy pisma do NFZ w sprawie refundacji operacji naprawczej zwieraczy. Jest postępem, że planowa procedura naprawy zwieraczy jest obecnie od lipca refundowana, jednak nadal operacja jest niedoszacowana (wykazywana jako tzw. średni zabieg proktologiczny). Kobiet z inkontynencją poporodową jest naprawdę sporo. Te pacjentki nie dopominają się o swoje prawa, ich nie widać, bo nie wychodzą z domów, nie chodzą do pracy, ale są i cierpią, często w samotności, opuszczone przez partnerów. Nie ma w Polsce ośrodków, w których pacjentki z nietrzymaniem stolca mogą otrzymać kompleksową opiekę. To, że pacjentki nie mają w Polsce sformalizowanej systemowej opieki, jest przykre i oburzające.